
Silny głos Ani Rusowicz napawał optymizmem, Mrozu rozbujał publiczność. Nocą w parku muzycy prześcigali się na solówki i udowodnili, że blues to korzenie każdego gatunku muzyki
To były wyjątkowa, jubileuszowa edycja Blues na Świecie Festiwalu. Miała się odbyć w czwrwcu z udziałem znakomitych zagranicznych gwiazd. Niestety okoliczności się zmieniły. Organizatorzy postawili na polskich artystów. W sobotę na deskach amfiteatru wystąpiła ze swoim zespołem Ania Rusowicz. Artystka z niebywale mocnym głosem i charyzmą, zachęcała do wspólnego śpiewania, tańca i zabawy. W jej zespole gra, pochodzący ze Świecia saksofonista i wokalista Sebastian Stanny.
Mrozu również nie dał publiczności posiedzieć. Na samym początku wyczuł, że Świecie czuje bluesa i wszyscy zaśpiewali utwór "Jak nie my to kto". Później nie brakowało równie znanych piosenek z jego płyty. Wszyscy artyści powtarzali, że po kilku miesiącach zamknięcia w domach takie koncerty jak w Świeciu są im bardzo potrzebne.
Był też akcent zagraniczny, bo w parku przy OKSiR wyświetlany był koncert Richego Arndta, a po nim jam seesion rozkręcał J.J. Band z Alicją Janosz i gościnnym występem wybitnego gitarzysty Marka Raduli.
Wielokrotnie podkreślano, że Blues na Świecie stał się marką rozpoznawalną już nie tylko w regionie. Dzięki zaangażowaniu wielu ludzi, miłośników kultury, muzyki, wolontariuszy, pracowników OKSiR, ale przede wszystkim sponsorów i władz, festiwal miał w tym roku swoją 10. edycję. Była to okazja do podziękowania za współpracę i podzielenia jubileuszowego tortu. Tomasz Stanny uchylił rąbka tajemnicy, że być może w przyszłości impreza zmieni formułę i zasięg.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Faktycznie tłum szalał