Martwe łabędzie znalezione w gminie Świecie. Inspekcja weterynaryjna sprawdza czy to nie ptasia grypa

W ostatnich dniach w gminie Świecie znalezione zostały cztery martwe łabędzie, jeden na Dużym Blankuszu, trzy w Kozłowie. Sprawę bada Powiatowa Inspekcja Weterynaryjna w Świeciu.

- Pod koniec zeszłego tygodnia otrzymaliśmy zgłoszenie o trzech martwych łabędziach nad zalewem Wdy w Kozłowie - mówi Roman Witt, komendant Straży Miejskiej w Świeciu. - W związku z tym, że sprawa dotyczyła kilku ptaków, powiadomiliśmy wydział zarządzania kryzysowego, a ten zgłosił sprawę do powiatowego inspektora weterynarii. Zwięrzęta zostały przekazane na badania. Inspekcja sprawdza, czy nie były chore m.in. na ptasią grypę - dodaje.

Na początku tego tygodnia strażacy znów otrzymali zgłoszenie o łabędziu. - Jedna z mieszkanek zaalarmowała wydział ochrony środowiska, że jeden z łabędzi na Dużym Blankuszu według niej źle się czuje - opowiada Roman Witt. - Pojechałem na miejsce, ale zachowywał się normalnie. Próbował mnie odstraszyć, a jak zbliżyłem się do niego jeszcze bardziej, wskoczył do stawu, a potem zaczął pić wodę - dodaje.

Łabędź zmarł jednak następnego dnia. W wyłowieniu go pomogli strażacy. Jego sprawą również zajmuje się inspekcja weterynaryjna.

Mieszkanka, która zgłosiła sprawę do wydziału środowiska podejrzewa jaki jest powód śmierci ptaków.

- Czytałam o kilku podobnych przypadkach nagłych zgonów łabędzi, gdzie stwierdzono zatrucie np. ołowiem i innymi odpadami, a nasz staw jest niestety bardzo zanieczyszczony - mówi pani Karolina. - Inny powód, to zła dieta. Proszę, nie karmcie łabędzi i kaczek chlebem, jest za ciężki, zwłaszcza, jak nie jest drobno pokrojony - dodaje.

Chleb, bułki, chrupki kukurydziane nie są odpowiednia karmą dla ptaków. Jedzenie pieczywa źle wpływa na układ pokarmowy ptaków, a sól w nim zawarta powoduje zatrzymanie wody w ogranizmie. - Nie należy ich karmić pieczywem, tylko ziarnem. Jeśli chcemy pomóc dzikim ptakom, kupmy płatki owsiane, kaszę, czy groch łuskany. To wydatek 2-3 zł za duże opakowanie - mówi pani Karolina.

Fot. Nadesłane