Hodowla ślimaków wymaga sporej wiedzy. - Czasami wystarczy jeden błąd, a cały nakład, który włożyliśmy idzie na marne i trzeba liczyć się ze stratami - mówi Marcin Łabuz z Korytowa, który od czterech lat hoduje ślimaki Helix aspersa maxima
Choć na polskich stołach ślimaki nie są popularne to we Francji stanowią przysmak. Coraz częściej można je spotkać również w polskich restauracjach. Wyhodowane w Polsce ślimaki są szczególnie cenione za wysoką jakość.
Marcin Łabuz z Korytowa jest jednym z niewielu hodowców ślimaków w powiecie świecki. Wcześniej hodował trzodę chlewną. - Miałem około 150-200 sztuk świń, ale ze względu na trudną sytuację na rynku i niską cenę żywca w skupie, zdecydowałem się zrezygnować - przyznaje gospodarz. - Postawiłem na produkcję roślinną, ale chciałem zróżnicować dochód i zainteresowałem się hodowlą ślimaków. W pierwszym roku postanowiłem nawiązać współpracę z firmą, która dostarczała matki, pasze i dawała wytyczne co robić każdego dnia. Obiecywała 12 tys. zł zysku po jednym sezonie, ale to oczywiście się nie sprawdziło. Dziś zdecydowanie bardziej polecam działanie na własną rękę na wolnym rynku - dodaje.
Ślimaki można kupić młode i postawić wyłącznie na ich tucz, a jesienią zbiory i sprzedaż. Można też prowadzić produkcję w cyklu zamkniętym wybierając jesienią matki z pola, zahibernować je na zimę, a wiosną zadbać o rozmnożenie, a dopiero potem tucz pod sprzedaż. Pan Marcin postawił na tę drugą formę. Zainwestował blisko 40 tys. zł. - Sporą część kwoty pochłonęło pomieszczenie, w którym obecnie ślimaki hibernują - wylicza pan Marcin. - Aby zapewnić tam optymalne warunki trzeba było zamontować odpowiednie instalacje. Jest ogrzewanie elektryczne, silne oświetlenie i instalacja wodna. Wszystko po to, żeby ślimakom zapewnić odpowiedni mikroklimat - komentuje.
Hibernacja odbywa się w temperaturze do 5 stopni Celsjusza i wilgotności do 70 proc. Ślimaki są wybudzane z hibernacji w marcu. Temperaturę podnosi się do 20 stopni Celsjusza, zwiększa wilgotność w pomieszczeniu i na 16 godzin dziennie włącza oświetlenie. - Wówczas ślimaki zaczynają ze sobą kopulować i składać jaja - mówi pan Marcin. - To szczególnie pracochłonny czas, bo każdy kokon liczący od 100 do 160 jaj trzeba przełożyć z doniczek do tacek inkubacyjnych, w wilgotny torf. Po około 14 dniach wykluwają się młode - opisuje. Oseski ślimaków trafiają w połowie kwietnia do ogrzewanych folii, gdzie rośnie perko (roślina o rozłożystych liściach). Tam karmione są specjalną paszą. Trzeba też dbać o odpowiednią wilgotność w folii. - Kiedy temperatury na dworze są stabilne i nie ma silnych przymrozków, ślimaki przenoszone są na dwór. Od 15 maja do września żyją w parku hodowlanym o wymiarach 44m x 33m. Taki areal pozwala na hodowlę około 5 ton tuczu. Konstrukcja jest drewniana, a dookoła pomiędzy deski włożone są tabletki soli (stosowane w zmywarkach), które zapobiegają temu, żeby ślimaki uciekały - zauważa pan Marcin. - Pierwszego roku mieliśmy ogrodzenie elektryczne. Jak nie było prądu potrafiliśmy po 50-70 kg ślimaków wyzbierać wokół ogrodzenia - wspomina rolnik.
Ślimaki karmione są paszą, która składem przypomina kurzą. - Sam mieszam pasze z własnych zbóż, tylko dokupuję premiksy i soję, która musi być ekstrudowana - mówi rolnik. Paśniki robi się z desek. 260 tys. młodych ślimaków zjada około 20 kg paszy dziennie, a we wrześniu już 9 razy tyle.
Problemem są szpaki i szczury, które potrafią zrobić spustoszenie w hodowli. - Szczególnie po żniwach, kiedy szczury schodzą z pól - mówi pan Marcin. - Jeden osobnik potrafi zjeść do 8 kg ślimaków dziennie. Problem jest o tyle poważny, bo ciężko je znaleźć wśród paśników - dodaje.
Ogromnym kosztem w tej produkcji jest nawadnianie, średnio dziennie na metr kwadratowy uprawy zużywa się 2 litry wody. - System nawadniania mam zautomatyzowany, ze sterownikami. 70 tys. litrowy zbiornik szamba po hodowli trzody zaadaptowaliśmy na zbiornik do deszczówki, która średnio wystarczy na 15-20 dni (o ile jest tyle opadów, aby go napełnić) - zauważa pan Marcin.
Zbiór rozpoczyna się jesienią. Segreguje się je na klasę I (twarda, ładnie ubarwiona skorupa oraz wywinięty brzeg) lub klasę II (twarda skorupka z prostym brzegiem, bez wywinięcia). – U nas zbiór jest dwuetapowy. Każdego ślimaka trzeba dotknąć i obejrzeć - zauważa. - Jeśli się nie nadaje, zostawiamy na polu, żeby jeszcze dojrzał. W ten sposób zbieram niemal same ślimaki I klasy. Zebrane sztuki wykładamy na specjalnie stoły, żeby się wypróżniły, myjemy i zasuszamy. Dopiero w takiej formie mogą trafić do skupu - dodaje.
Średnio za kilogram ślimaków I klasy można dostać około 12 zł. - W minionym sezonie udało mi się sprzedać 4 tony, ale wcześniejszy sezon był trudny ze względu na epidemię. Kiedy zaczęła się pandemia, lokale zostały pozamykane, a ceny ślimaków były takie, że nie opłacało się ich sprzedawać - komentuje pan Marcin.
Hodowca wypracował już wiele optymalnych rozwiązań, dlatego teraz sprzedaje ślimaki w różnych stadiach rozwoju. Oferuje również pomoc dla początkujących hodowców. Co ciekawe, przez cztery lata kiedy zajmuje się branżą nie miał jeszcze okazji posmakować jadalnej odmiany ślimaka, który hoduje. - Podobno w smaku przypominają mięso drobiowe, ale niełatwo je przyrządzić, więc wolę jak zrobi to ktoś, kto się na tym zna - komentuje pan Marcin.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jadłam ślimaki. Sama je przygotowałam i faktycznie smakują jak kurczak. Polecam????
Polecam ślimaki w Bistro Ślimaka, tp jedyna restauracja w Polsce, gdzie tylko ślimaki i Pan Ślimak na czele :) Pasłęk, po drodze nad morze S7 pozdr. ps... a i kremy ze śluzu kremslimaka.pl