
Nowe pomysły, wierność marzeniom i wytrwałość w działaniu - to zbudowało Maciejową Chatę w Rybnie (gm. Warlubie) i ośrodek Promyk w Tleniu (gm. Osie). - Niezależnie od kosztów najważniejszy jest tu pomysł - mówi właściciel Maciej Kaminski
Maciej Kaminski przed budową Maciejowej Chaty pracował za granicą. - Wcześniej przyjechaliśmy tu z żoną z Bydgoszczy z zamiarem osiedlenia się. Dobytek zmieściliśmy w pożyczonym od taty maluchu z przyczepką. Z mebli mieliśmy turystyczny stolik. Wiele chodziliśmy, np. po Gorcach, podróżowaliśmy. Kochaliśmy te klimaty. Proponowano nam lokum w Świekatowie, ale to nie było to. Gdy dojechaliśmy do Lipinek, nie wchodząc nawet do nauczycielskiego mieszkania, uznaliśmy że tu jest nasze miejsce. Zostajemy! - wspomina pan Maciej.
Państwo Kaminscy zamieszkali w Lipinkach, gdzie żona przedsiębiorcy uczy w tamtejszej szkole. Jak podkreśla: - Mamy las, przyjaciół, ogniska przy gitarach. Kiedyś o mało co przejąłbym chatę w Gorcach pod Turbaczem i ona byłaby Maciejową, ale wysokości nie pasowały Beacie - mówi.
Chata Maciejowa działa od 22 lat w sąsiedztwie otoczonego lasem malowniczego jeziora Rybno. - W 2000 r. w osadzie jeszcze nie było prądu - wspomina pan Maciej. - Całość przez 3 lata budowałem własnoręcznie, unplugged. Drewno też sami wycinaliśmy. Nie miała to być restauracja, a schronisko, baza turystyczna, do spania, spotkań i karmienia turystów. Powstała z pasji, wbrew przeciwnościom losu - tłumaczy. Obecnie Maciejową Chatą zarządza ich córka Martyna. - Wychowałam się tu i kocham to miejsce - mówi. Tata podkreśla, że córka jest świetna w tej robocie.
Chata Maciejowa działa od 1 maja do końca października. Obok, w trzech domkach jest baza noclegowa dla 15 osób. Koszt wynajmu domku to 180 zł za dobę. Poza świetną kuchnią i obsługą, oferuje plażę, kąpielisko w lesie i boiska do rekreacji. - Pole campingowe w tym roku jest nieczynne - mówi pani Martyna.
Jak doszło do uruchomienia ośrodka w Tleniu? - W pracy jestem wymagający, więc aby uniknąć napięć, bo nie mogło być dwóch szefów w Rybnie, zrobiłem krok w tył. Gdy otrzymałem od Mirosława Gzelli kolejny raz propozycję przejęcia Promyka w Tleniu, podjąłem wyzwanie - tłumaczy. W taki oto sposób od 4 lat Kaminski dzierżawi teren ośrodka położonego nad brzegiem Zalewu Żurskiego, a 60 kajaków, 17 rowerów wodnych, samochody i przyczepy do ich transportu wykupił. Od pierwszej chwili przedsiębiorca przeorganizował miejsce i styl działania ośrodka. Nadał mu swój charakter. Promyk stał się w pełni dostępną bazą turystyczną dla kajakarzy, ale też i dla wszystkich wypoczywających w Tleniu. Działa od świtu do zmierzchu.
Standard Promyka w Tleniu Kaminski budował od nowa. Postawił na organizację miejsca nad wodą. - To ona jest tu najważniejsza - tłumaczy. - Ma tu być też przyjemne miejsce do posiedzenia, Życie w wiosce kwitnie wieczorami, a lokale się zamykają o godz. 19. Wtedy ludzie mogą przyjść do mnie. Oświetliłem promenady girlandami, organizuję smakowe wieczorki tematyczne typu „dzień łososia przy butelce wina”. Zapraszam w piątki i soboty artystów z żywą muzyką drogi i bluesem - dodaje.
Ogródek na promenadzie, obok kawiarenki, nieopodal grill i kuchnia polowa dla spływowiczów zachęcają, żeby się tu zatrzymać. W tle brzmią szanty. Ośrodek oferuje w dobrym standardzie pięć pokoi dla 20 osób. Ma parkingi, pole namiotowe i zaplecze (ze spustami) dla camperów. Wynajem dwuosobowego pokoju kosztuje 160 zł za dobę plus opłata klimatyczna 1,5 zł. Rozbicie namiotu to koszt: 10 zł plus 20 zł za osobę, plus 5 zł za samochód i 1,5 zł opłaty klimatycznej.
Promyk organizuje też spływy kajakowe nawet dla stu osób. - Działamy od 1 kwietnia do końca października - mówi. - To wszystko się opłaca pod warunkiem, że jest pomysł na styl i klimat miejsca - kończy.
Zarówno w Maciejowej, jak i w Promyku rzuca się w oczy wzorowa aktywność pracowników. - To 16-, 20-latkowie - tłumaczy Kaminski. - Mam szczęście do ludzi, szczególnie do młodzieży. Są tu np. Kuba i Anielka, wracający do pracy w sezonie już od lat - dodaje.
Mocną stroną obu punktów turystycznych jest kuchnia, którą właściciele prowadzą samodzielnie. W pełni autorskie menu (np. popieprzony łosoś) to już evergreen w Maciejowej. - Jestem po gastronomii i lubię to - mówi pan Maciej.
Obecnie gro weekendowych klientów Maciejowej to ludzie z okolicznych miejscowości przyjeżdżający przede wszystkim na obiady serwowane w pięknych okolicznościach przyrody. - Choć poza weekendami w tym roku obserwujemy mniejszy ruch turystów - mówi pani Martyna. - Ludzie w niepewnych czasach mniej wyjeżdżają - dodaje.