
Karierę wschodzącego rapera Mikołaja Manikowskiego z Osia zastopował wybuch epidemii. Manik się jednak nie poddaje
Mikołaj Manikowski zadebiutował jako raper w konkursie XAYOO DISS CHALLENGE. – Zobaczyłem w Internecie ogłoszenie o konkursie i postanowiłem wziąć udział – mówi. – Napisałem tekst do utworu Antymajkut. Koledzy pomogli z teledyskiem, a kuzyn z muzyką. Do tworzenia namówił mnie właśnie kuzyn Tymoteusz Piasek. Do dzisiaj współpracuje z nim jako Manik & XCV. W konkursie nie udało się wygrać, ale publika ciepło nas przyjęło, co zmotywowało mnie do dalszego działania na rynku muzycznym – opowiada.
Czego słucha Manik? – Z rapowych klimatów w szczególności podobają mi się wykonawcy tacy jak Łona i Webber oraz MATA – mówi. - Lubię także Macieja Maleńczuka i Monikę Brodkę. Nie śledzę zagranicznej sceny hip-hopowej. Słucham Limp Bizkit albo Pearl Jam, ale największą frajdę sprawia mi poznawanie niszowych zespołów rockowych, o których mało kto słyszał – wyznaje.
Manik ma dystans do siebie, ale nie zawsze tak było. – Byłem nieśmiałym i cichym dzieckiem – wyznaje raper. – Nie pamiętam kiedy to się zmieniło, ale teraz jestem raczej otwartą osobą i łatwo nawiązuję kontakty z ludźmi. Moje utwory są z dystanem do siebie oraz nutą ironii i takie mam aktualnie podejście do życia. Staram się być wesoły i często nie traktuje spraw poważnie. Czasami ma to swoje konsekwencje, ale staram się mieć do wszystkiego zdrowe podejście – wyjaśnia.
Pierwsze hip-hop’owe kroki Mikołaj Manikowski stawiał w liceum. – Zaintrygowały mnie bitwy freestylowe raperów. Oglądałem walki w internecie i od tego zaczęła się moja przygoda z rapem. Zapoznałem się z polską sceną muzyczną, zgłębiłem klimat i zacząłem pojedynkować się na słowa z kolegą z liceum – wspomina.
Inspiracją jest życie. – Moje utwory to w większości satyry własnych niepowodzeń. W utworach lubię nabijać się z siebie i mojego otoczenia, rozweselać innych. Muzyka jest formą rozrywki, wyzwala emocje, motywuje. Można dzięki niej przekazać różne wartości, więc czemu by nie miała mieć luźnej formy wywołującej uśmiech na twarzy lub nutę zażenowania?
Rap daje możliwość dzielenia się tym co „siedzi w głowie”. – Wcześniej grałem na perkusji w zespole rockowym – podaje Manik. - Nie potrafią śpiewać, dlatego wybrałem rap. Myślę jednak, że gatunek nie ma większego znaczenia. Miałem dać pierwszy koncert podczas Dni Kultury i Sztuki w Osiu, ale zostały odwołane przez epidemię koronawriusa – dzieli się.
Mikołaj studiuje inżynierię mechaniczno–medyczną, rap to jego hobby. - Razem z XCV realizujemy projekt PEGI8TEEN – informuje. - Tworzymy muzykę odnoszącą się do kultury internetu. Nawiązujemy do gier, memów. Wszystko w luźnym, satyrycznym stylu. Mam napisane kolejne teksty, ale wymagają wykończenia i dobrego nagrania. Niedawno odbyła się premiera nowego utworu „Friendzone”. To satyra moich relacji z kobietami, nabijanie się z własnej nieudolności w relacjach damsko-męskich. Muzykę nagraliśmy jeszcze przed obostrzeniami, ale problem stanowiło zrobienie klipu – opowiada.
Manik chce być nietuzinkowy. – Ciężko mi powiedzieć na kim się wzoruje, staram się podchodzić oryginalnie – mówi. - Ciekawy jestem do kogo porównali by mnie słuchacze, feedback od ludzi jest dla mnie bardzo ważny. Jesteśmy na etapie kreowania swojego stylu. Obserwujemy, jak ludzie odbierają nasze utwory i staramy się dotrzeć do jak największej liczby osób. W przyszłości na pewno chciałbym nawiązać współpracę z innymi twórcami – informuje.
Z powodu epidemii przenieśli działania do sieci. - Natłok informacji na portalach społecznościowych sprawia, że trudno się wybić. Ważna jest umiejętność promocji. Bycie oryginalnym lub bardzo dobrym w tym co się robi pomaga w karierze. Cały czas trzeba pokazywać się i utrzymywać kontakt z odbiorcą, a przede wszystkim tworzyć i uczyć się na błędach. Zostańcie w domu, miejcie otwarte głowy i czekajcie na nowe kawałki - mówi na zakończenie Mikołaj Manikowski.