Reklama

Koronawirus niszczy biznes. Świeccy przedsiębiorcy walczą o przetrwanie

Właściciele siłowni, klubów, barów i restauratorzy - to oni najbardziej ucierpieli po decyzji rządu o wprowadzeniu obostrzeń związanych z koronawirusem. Niektórzy nie zarabiają nic, inni odnotowują spadek dochodów nawet o 70 proc. i stoją przed trudną decyzją - czy zwalniać pracowników

- Jest ciężko. Byliśmy zamknięci od marca przez pięć miesięcy, teraz nie działamy już od dwóch tygodni - mówi Klaudiusz Sikorski, właściciel Chocolate Clubu. - Niestety sytuacja finansowa zmusiła mnie do podjęcia trudnych decyzji. Musiałem pożegnać się z dwoma pracownikami. Teraz zatrudniam jeszcze trzy osoby. Chcę utrzymać te etaty. W telewizji mówi się wiele o pomocy państwa dla przedsiębiorców. Ładnie to może wygląda w statystykach i na ekranach. Ja osobiście czuję się jednak oszukany. Prawda nie jest tak kolorowa. Dostawałem wiosną 5 tys. zł jednorazowego wsparcia i miesięcznie 4 tys. zł dofinansowania. Podzielić tę kwotę na wszystkich pracowników przy kompletnym braku dochodów, to ile zostaje? Z 800 zł na osobę… Sytuacja jest tym bardziej trudna, że opłacanie ZUSu zawieszone było tylko na trzy miesiące - dodaje.

Chocolate Club zaczął działać po pierwszym lockdownie w sierpniu. - Z dochodami było wówczas słabo - mówi pan Klaudiusz. - Ludzie bali się jeszcze odwiedzać kluby. We wrześniu i październiku coś zaczęło się rozkręcać. Nie zarabialiśmy tyle co przed rokiem, ale były już jakieś dochody. Teraz znów nas zamknięto. Szacuję, że sytuacja potrwa ze 3-4 miesiące, bo zimą zawsze więcej ludzie choruje i rząd będzie chciał to przeczekać. Musimy przejść jakoś ten okres. Cały czas szukam jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Zastanawiam się czy wprowadzić sprzedaż karnetu na kręgle z możliwością wykorzystania go w ciągu dwóch lat. Trzeba być dobrej myśli. Najważniejsze byśmy wszyscy byli zdrowi, a jak to przetrwamy, to jeszcze się pobawimy w “czekoladzie” i zagramy w kręgle - dodaje.

- Moja siłownia jest zamknięta od 2 tygodni - mówi Ania Żokowska, właścicielka siłowni Top-Notch w Świeciu. - Czekam na jakąkolwiek decyzję z rządu. Księgowa mówiła mi, że prawdopodobnie będzie wiadomo coś więcej o możliwościach skorzystania ze wsparcia postojowego w połowie listopada. W tym momencie nie zarabiam. Na szczęście prowadzę jednoosobową działalność i nie musiałam się borykać z dylematem czy zwalniać pracowników. Dla mnie to ciężka sytuacja, bo jesień, to czas, gdy ludzie wracają na siłownie po wakacyjnej przerwie i zaczynają dbać o formę. Wówczas dochody powinny być największe. Podobnie było w marcu, gdzie wielu ludzi zaczynało dbać o sylwetkę przed wakacjami - dodaje.

- Jest naprawdę ciężko - mówi Ewelina Krzywdzińska, menager restauracji “Przystań nad Wdą” w Świeciu. - Z moich obserwacji wynika, że trudno jest przekonać mieszkańców do zamawiania na wynos dań z restauracji. Przyzwyczailiśmy się chyba, że jak idziemy do takiego lokalu, to chcemy odpocząć, mieć wszystko elegancko podane, z zapewnioną obsługa kelnerską. Ludzie wolą ugotować sobie obiad w domu, a jeśli zamawiają coś na wynos, to głównie są to fast foody na kolację. Z rozmów z pracownikami barów z kebabem czy pizzerii wynika, że te miejsca właściwie, mimo obostrzeń, nie odnotowują strat, a ich dochody utrzymują się na podobnym poziomem, jak przed lockdownem. My staramy się ratować jak możemy, ale jest trudno. Codziennie proponujemy inne danie dnia na wynos. Za 20 zł można kupić 450 ml zupy i drugie danie z dodatkami. To spore porcje. Poza tym staramy się też utrzymać całą ofertę z karty. Nasza klientela mieści się głównie w przedziale wiekowym 30-50 lat - dodaje.

“Przystań nad Wdą” na razie nie zwalnia pracowników. - Szef wstrzymuje się od takich decyzji - mówi pani Ewelina. - Udało nam się od początku epidemii utrzymać 100 procent kadry. W marcu obyło się bez zwolnień i liczymy, że tym razem też tak będzie. Mimo to, jeśli sytuacja potrwa do końca listopada, to niewykluczone, że będzie trzeba podjąć takie trudne decyzje. Minęły dopiero dwa tygodnie od wprowadzenia obostrzeń, a w raportach finansowych już widzimy straty o około 70 procent - dodaje.

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Aga - niezalogowany 2020-11-09 13:26:26

    Proponuję aby restauracje wprowadziły bony które będą realizowane w terminie późniejszym może z jakimś rabatem a stali klienci Was nie zostawią

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    jac - niezalogowany 2020-11-09 13:41:45

    obawiam się, że po tym zdjęciu z nosami na zewnątrz, sprzedaż może jeszcze spaść...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • OB - niezalogowany 2020-11-10 09:51:04

    i bez rękawiczek...

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Bolek - niezalogowany 2020-11-09 13:48:40

    Wlaśnie tak....nosy do zakrycia!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2020-11-09 19:52:12

    A siłownia ma Żeromskiego koło Włocha dalej czynna właściciel nie stosuje się do restrykcji wjazd tylko dla nielicznych brawo

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Odgryzaczpaluszkow - niezalogowany 2020-11-10 08:23:55

    Stół pizde, zawodnicy mogą ćwiczyć:)

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Praktyk - niezalogowany 2020-11-09 21:37:01

    Wlasciciele restauracji to się boją jedynie o to że nikt do tego bagna nie wróci . Gastronomia rządzi się swoimi prawami . Ktoś się powinien tym zająć jak to funkcjonowało . Teraz Panowie boją się że stracą rynek niewolników bo za głowę podatku nie zaplacą ( o ile pracuje legalnie )

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do