Reklama

Joanna i Michał Leszczyńscy hodują prosiaki. To ostatni hodowcy trzody w Biechowie

Dziadkowie Michała żyli w Biechowie już zanim przyszła wojna i pracowali w rolnictwie. Obecnie w całej wsi rolników wyliczają trzech. Hodowlą trzody zajmują się tylko oni.

Leszczyńscy uprawiają w Biechowie (gm. Drzycim) około 23 hektary pola. - Szału tutaj nie ma - zastrzega ze śmiechem gospodarz pytany o klasy ziemi - Są kawałki trzeciej, jest i szósta. Najwięcej mamy IV i V klasy.

Orać w poprzek

Do tego te okolice to pagórkowate tereny, poprzecinane wyschniętymi przez długoletnią suszę oczkami wodnymi. - No już nie raz jak glina namokła musiałem orać w poprzek - uśmiecha się Michał. Te pola obsiewają zbożami jarymi i ozimymi pod produkcję trzody chlewnej. Z resztą od razu wiadomo, co trzymają w chlewie, bo w bramie witają gości maty dezynfekcyjne, a na zabudowaniach gospodarczych czerwone tabliczki upraszają aby nieupoważnieni nie wchodzili. Razem z nimi mieszka dwójka z trójki dzieci i rodzice pana Michała.

Pani Joanna szefuje w KGW

Ich podstawowe stado to 30 sztuk macior, których prosięta trafiają do dalszego chowu. Rolami się pięknie podzielili: on chowa, ona handluje. - Żona ma smykałkę - chwali Joannę mąż. Gospodyni w te strony trafiła z okolic Tucholi, gdzie kobiety faktycznie talentami najróżniejszymi są obdarzone, a szczególnie w sztuce gotowania są biegłe. Pani Joanna jest więc także przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich. W długie zimowe wieczory zajmuje się rękodziełem. Lub też razem z mężem doglądają proszących się macior. – I czasem zakładamy się czyja więcej urodzi – żartuje gospodarz i opowiada dalej: – Zazwyczaj na raz dopuszczamy cztery do pięciu macior. Dzięki temu można wyrównać mioty. Tej co ma więcej, się zabiera i daje tej, co ma mniej prosiaków.

Zapaść na rynku trzody

Knury kupują, albo sztucznie inseminują maciory. Dlaczego sztucznie? – Knur czasem nie da rady, jak do jednego kawalera są cztery panny – ze śmiechem tłumaczy gospodarz. W zeszłym roku to pogodne małżeństwo powodów do uśmiechu miało mniej. Bardzo boleśnie odczuli zapaść na rynku trzody chlewnej. – Staliśmy już przed dylematem czy nie zlikwidować hodowli – zgodnie mówi małżeństwo. Prosiaki ledwie udawało się sprzedać. – Wszystko zaczęło się, jak zmieniły się przepisy związane z ASF – mówią. Ceny spadły do 130 zł za zwierzę, obecnie sprzedają jedno prosię za 220-230 zł. – Ten rok się zaczął nieciekawie, po czym nagle nastąpił boom. Od ręki sprzedali byśmy nawet 50 sztuk – nie ukrywają, że skala ich produkcji nie jest duża, dzięki temu mogą zadbać o każde zwierzę. Nie podają antybiotyków, mają naturalny system karmienia, chowają na swoich zbożach, pod które nie leją chemii, ale i gotowych koncentratach paszowych. Pan Michał przez 15 lat dzielił pracę w gospodarstwie z tą etatową. W końcu stwierdził, że nie da się ciągle „gonić roboty”. Zdecydował się na gospodarstwo i nie żałuje: - Bardzo lubię tę pracę.

Ubój w gospodarstwie?

Część prosiąt zostawiają na tuczniki. Pytani o ubój w gospodarstwie z chęcią wyjaśniają jak to działa. Samemu na kiełbasy w gospodarstwie nie można bić, trzeba jechać do ubojni. W całej okolicy jest tylko jedna w Krąplewicach. W zależności od tego jak tusza ma być przygotowana płaci się od kilkudziesięciu do stu złotych. Zanim zwierzę trafi do ubojni musi przyjechać weterynarz, który wystawi świadectwo zdrowia. – Podobnie jest przy sprzedaży prosiaków – wyjaśnia pani Joanna. Ona jest tą osobą, która zajmuje się dokumentacją. On za to z pasją opowiada o ojcowiźnie. – Mieszkam tu od urodzenia. I widzę, że klimat się zmienia. To zawsze był specyficzny teren, pełen wody. Zawsze mieliśmy wodę w piwnicy. Od paru lat jej nie ma. Jak wróci, to będziemy wiedzieli, że woda jest w glebie. Nawet te ostatnie opady są listkiem figowym, przykrywającym wieloletnie braki – mówi. I jak wszyscy boi się ASF. - Nie ma szans na zatrzymanie tej choroby – ocenia. Zapytani czy da się wyżyć z gospodarstwa, podsumowują – Na razie z tego żyjemy.

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2019-12-15 22:12:40

    Nie używacie w redakcji edytora tekstu, który wyłapie błędy? :o
    Z resztą - w tym kontekście pisze się łącznie.
    sprzedali byśmy - tak samo.
    Końcówki bym, byś, by, byśmy, byście z czasownikami pisze się łącznie.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do