
Jakub Bednarski opowiedział nam w rozmowie o swojej pasji
Kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
Pierwsze teksty zacząłem pisać w pierwszej klasie gimnazjum, a pierwszy utwór nagrałem w wakacje między druga, a trzecią klasą. Natomiast hip-hop/rap towarzyszył mi znacznie wcześniej. Grając w koszykówkę, czy oglądając mecze NBA, motyw rapu zawsze gdzieś się w tle przebijał, co strasznie mnie zainteresowało. W podstawówce po powrocie z meczy Polpaku szukałem utworów, które były puszczane na rozgrzewce, czy w przerwach i zgrywałem je na MP3. To, że sam zacząłem tworzyć muzykę wyszło raczej z przypadku. Mój starszy kolega rapował, a gdy się spotykaliśmy w grupie, zawsze freestylował. Raz spróbowałem mu coś odrymować i na tyle mi się to spodobało, że sam zacząłem pisać.
Muzyka to tylko hobby?
Na pewno z początku. Najpierw był to sposób na odreagowanie i przekazanie swoich emocji. Jednak po tych siedmiu latach "zabawy" muzyką, nie mogę już uznawać tego tylko za pasję. Zbyt dużo włożyłem w to pieniędzy, czasu i serca. Muzyka jest dla mnie pomysłem na życie, jednak tych pomysłów mam więcej. Traktuję ją na poważnie, wychodzę z założenia, że jak się uda coś w tym kierunku osiągnąć, to będzie super, ale jeśli nie, to świat się nie skończy. Muzyka jest dla mnie odskocznią od świata codziennego, sztuką. Dzięki niej mogę powiedzieć co mnie boli, pokazać swój punkt widzenia. Muzyka jest dla mnie w pewnym sensie pamiętnikiem, dzięki któremu ludzie mogą mnie poznać.
Jakie plany na najbliższą przyszłość muzyczną?
Na początek wakacji ukaże się moja płyta, która powstała dzięki współpracy z producentami. Płyta nosi tytuł “Krok Ku Dorosłości” i jest w pełnym sensie odcięciem się, czy rozliczeniem z przeszłością. Znajdzie się na niej trzynaście utworów na bitach od sześciu producentów min. Smolastego, a gościnnie będzie można usłyszeć siedmiu gości min. White 2115, czy Edzio. Oprócz tego w okresie wakacyjnym planuję wydać EP w zupełnie innym, letnim, koncertowym klimacie. Obie płyty mam już w całości nagrane, zostały do dogadania detale i wytłoczenie krążków.
Jaki koncert zapadł Ci najbardziej w pamięć?
Jestem zmuszony wymienić tutaj dwa koncerty. Pierwszym jest mój premierowy koncert. Pod sceną stało może z pięć osób, a ja nie potrafiłem dobrze trzymać mikrofonu, do tego nagłośnienie było tak fatalne, że publika miała problem żeby mnie zrozumieć, a ja miałem problem, żeby usłyszeć bit. Mimo wszystko to była cenna lekcja. Drugim koncertem, który zapadł mi w pamięć, był support przed Reto w Toruniu. Pod sceną stało około 500 osób, publika reagowała na każdy numer, widać było, że przyszli się bawić, a nie jak to często bywa posłuchać głównego artysty. Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że ludzie mnie kojarzyli, znali teksty, a po koncercie mnóstwo osób podchodziło po zdjęcie.
Jak radzisz sobie z tremą?
Obecnie raczej nie stresują mnie koncerty, kiedyś musiałem się wyciszyć, założyć słuchawki, by sobie przypomnieć teksty i się odizolować. Teraz największy stres mam w drodze na koncert, a na scenie można powiedzieć, że jestem w swoim żywiole.
Jak tworzysz?
Myślę, że w procesie tworzenia wszystko zależy od dnia. Potrafię usiąść i napisać oraz nagrać kilka numerów w dwie godziny, a zdarzają się blokady, gdzie napisanie jednej zwrotki tekstu jest katorgą i trwa to kilka godzin lub nawet dni. Najlepiej w takiej sytuacji jest oczyścić głowę i zająć się czymś innym, a "wena" przyjdzie sama. Kiedyś próbowałem tworzyć bity jednak doszedłem do wniosku, że nie mam do tego słuchu i tylu pomysłów, żeby to brzmiało tak dobrze jak chciałem. Producentom daję wolną rękę, ewentualnie sugeruję jaki chciałbym klimat podkładu, czy ewentualnie co zmienić. Nie ukrywam że bardzo często są to po prostu gotowce zakupione, czy wybrane z paczki i tutaj pole manewru do konsultacji się zmniejsza. Natomiast przy obróbce wokalu jest podobnie jak z bitami, osoba odpowiedzialna za wokal dopytuje, czy bym chciał jakieś efekty, co zmienić, czy coś ściszyć. Obecnie współpracuje z Natanielem, któremu ufam w stu procentach i sam doskonale wie co będzie najlepsze dla danego numeru.
Z jakiego utworu jesteś najbardziej dumny?
Skłamałbym jeśli wybrałbym inny numer niż Zakochany Kundel z Whitem i Ejtenem. Na pewno ten numer dał mi największą rozpoznawalność, zrobił największe liczby bodajże 750 tysięcy, oprócz dumy odbiór tego utworu pozwolił mi uwierzyć, że warto tworzyć dalej, w co zdarzało się coraz częściej wątpić. Jednak mimo pozytywów, ten numer jest swego rodzaju przekleństwem, pojawiły się oczekiwania od ludzi, ale też od samego siebie, że każdy numer musi być przynajmniej tak samo dobry.
Co uważasz za swój największy muzyczny sukces?
Może to trochę śmieszne, ale moim największym muzycznym sukcesem jest to, że w gimnazjum dyrektor chciał, żebym występował praktycznie na każdej możliwej uroczystości organizowanej przez szkołę, mimo że dopiero zaczynałem przygodę z tworzeniem muzyki. Dostałem od księdza Przemka ogromne wsparcie i kredyt zaufania, bardzo mi to pomogło w życiu jak i w muzyce. Oprócz tego ciężko wymienić jakiś znaczący sukces w sferze stricte rapowej, bo tak naprawdę jeszcze nic poważnego nie osiągnąłem, ale moim osobistym sukcesem jest to, że dzięki ciężkiej pracy ludzie z mojego miasta zmienili opinie na mój temat, zaczęli traktować moja muzykę na poważnie, poczułem się w pewnym sensie artystą, a nie kolejnym lokalnym "raperkiem" jak wcześniej o mnie mówiono.
Współpracowałeś z wieloma artystami, jaka współpraca jest dla Ciebie najważniejsza?
Na pewno w ostatnim czasie najwięcej dała mi współpraca z Whitem, jednak musiałbym się cofnąć o kilka lat, żeby rozwinąć ten temat. Tak naprawdę każda współpraca mnie czegoś nauczyła, będąc nastolatkiem współpracowałem z osobami, które obecnie są na topie (Bedoes, White, Beteo, Reto, Kukon). Numery z tymi artystami wtedy robiły po kilkaset wyświetleń i wydawałoby się, że w żaden sposób to się nie przekłada na moją obecna muzykę, czy pozycje w rapie. Jednak dzięki tamtej współpracy, pojawiło się mnóstwo kontaktów, znajomości, które przekładają się na to jakim artystą jestem dziś. Dzięki temu, że gdy byliśmy nastolatkami stworzyliśmy numer z Whitem, pięć lat później powstał "Zakochany Kundel". Często widujemy się z chłopakami na koncertach i mimo że nie znamy się prywatnie, czy nie utrzymujemy kontaktu na stałe, zawsze znajdzie się czas, żeby porozmawiać, napić się czy zbić piątkę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie