Reklama

Jak ojca Feliksa Poćwiardowskiego zapamiętają znajomi i mieszkańcy Laskowic. Wspomnienia

Miał 90 lat, pochodził z Laskowic i tu stworzył Dom Misyjny Św. Arnolda Janssena. Z kamerą podróżował w najdalsze zakątki świata (Afryka, Azja, Ameryka Południowa) i stworzył ponad 50 filmów dokumentujących pracę werbistów

Urodził się w Laskowicach Pomorskich 12 maja 1931 r. i był jednym w pierwszych absolwentów tamtejszej powojennej szkoły podstawowej w Laskowicach. W 1950 r. wstąpił do Zgromadzenia Słowa Bożego i rozpoczął naukę w Misyjnym Seminarium Duchownym Księży Werbistów w Pieniężnie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1959 r. O. Feliks był założycielem i budowniczym Domu Misyjnego Św. Arnolda Janssena w Laskowicach, który z czasem był rozbudowywany i przekształcony w ogromny zespół zabudowań klasztornych, łączący hotel i dom rekolekcyjny dla misjonarzy powracających do kraju.

Jeździł z kamerą po świecie i dokumentował prace polskich misjonarzy. Stworzył ponad 50 filmów o Afryce, Indiach, Japonii, Indonezji. W latach 90. był już uznanym filmowcem. Jego produkcje pojawiały się na przeglądach filmów katolickich, były wyświetlane w Telewizji Polskiej. Sam ojciec był zapraszany do programu „Klub sześciu kontynentów”. Jego filmy zdobywały ważne nagrody.  Współpracował ze znanym podróżnikiem Tonym Halikiem.

Niesamowicie ciekawy człowiek

- Poznałam ojca Feliksa ponad 30 lat temu - opowiada Jolanta Piekarska. - Wydawałam wtedy wiejską gazetę „Wieści” w gminie Jeżewo i przeprowadziłam wywiad z ojcem Feliksem, a później również jego bratem - ojcem Bronisławem. Później zostałam zaproszona do współpracy, ojciec Feliks uznał, że mam smykałkę do pisania i poprosił, żebym przygotowała komentarze do jego filmów podróżniczych. Zgodziłam się i w ten sposób zrobiliśmy 17 filmów o Argentynie, Brazylii, Paragwaju, Urugwaju, Chinach, Tajwanie. To były godziny spędzone przed telewizorem, żeby obejrzeć i wybrać materiał. Wówczas dobrze poznałam ojca Feliksa. Był człowiekiem niesamowitym, nietuzinkowym, bardzo dokładnym, skrupulatnym. Był uparty w dążeniu do celu, u Niego nie było miejsca na półśrodki. Zawsze dbał, żeby filmy były dobrej jakości. Miał swojego lektora - Ksawerego Jasieńskiego. Nierzadko dochodziło między nami do wymiany zdań, ale zawsze potrafiliśmy dojść do porozumienia. To był człowiek dialogu, niesamowicie otwarty na drugiego człowieka - dodaje.

Ksiądz z powołaniem

W 2019 roku był bohaterem programu Festiwalu Trzech Kultur edycja „Przenikanie”. - Była taka potrzeba chwili, bo przychodzili do mnie Ukraińcy, którzy pytali czy mogą iść pomodlić się do katolickiego kościoła, jeśli mają taką wewnętrzną potrzebę i czy ta modlitwa będzie ważna - wspomina Piekarska. - W czasie wieczoru festiwalowego ojciec powiedział ważne słowa: Bóg jest jeden, obojętnie jakiego jesteśmy wyznania, tylko siedzi na takiej górze (zwizualizował), a my wszyscy podążamy na tę górę, tylko różnymi drogami. To było tak proste, czytelne, mądre… - wspomina. 

Z pamiątek i zdjęć z podróży zorganizował wystawę w Miejscu Skupień i Wypoczynku Misjonarzy w Tleniu (była to posiadłość rodzinna Poćwiardowskich, którą przekazał na rzecz zakonu).

Rozpoznawalny i znany

- Kiedyś pojechaliśmy na obiad do restauracji w Tleniu i przy naszym stoliku wywiązała się taka dyskusja i tyle zebrało się ludzi, że omal nie popsuliśmy rodzinnej imprezy, która się tam odbywała. Każdy chciał wypytać i dowiedzieć się co u ojca Feliksa - wspomina Bernard Domachowski, krewny ojca Feliksa, który dawniej prowadził zakład stolarski i budował Dom Werbistów w Laskowicach. 

Nawet dziś większość dorosłych mieszkańców Laskowic kojarzy ojca z opowieściami o wielkim świecie i podróżach. - Kiedy miałem między 8, a 10 lat to nie było internetu, a w telewizji tylko dwa kanały - opowiada Maciej Rakowicz, wójt gminy Jeżewo - Ojciec Feliks podczas rekolekcji przedstawiał nam swoje filmy dokumentalne i opowiadał o świecie. Wszyscy słuchali z przejęciem o różnych regionach świata, o plemionach, ich zwyczajach. Pokazywał nam skorpiona, kawałek kości słoniowej, stroje różnych plemion, co w tamtych czasach było czymś egzotycznym i niedostępnym. Opowieści zawsze słuchaliśmy zafascynowani, od początku do samego końca. Odszedł zawsze ciepły, pogodny człowiek, który zasłużył się dla lokalnej społeczności - dodaje. 

Powtarzał, że jest szczęśliwy

W maju ubiegłego roku świętował swoje 90 urodziny. - Zorganizowaliśmy przyjęcie niespodziankę - opowiada Piekarska. - Bardzo cieszył się, że pamiętaliśmy. Przygotowaliśmy prezentację multimedialną, były upominki, życzenia. Był niesamowicie zadowolony. Mówił, że pięknie przeżył życie, doczekał 60-lecia kapłaństwa. Powtarzał, że jest szczęśliwy. Już trzydzieści lat temu mówił, że jest szczęśliwy jako kapłan, jako budowniczy, jako filmowiec. Człowiek niezwykły, prawdziwy ksiądz - podkreśla.

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do