
Zdania są podzielone. Rodzinna firma Romana Komorowskiego wycofała się z biznesu, ale nadal w Osiu działa skup prowadzony przez przedsiębiorcę ze Śliwiczek. Gdzie trafiają nasze grzyby i jakie trzeba mieć uprawnienia i atesty, żeby je sprzedawać odpowiadają specjaliści
Skup grzybów od zbieraczy organizowany jest przez przedsiębiorców, którzy na terenach grzybodajnych tworzą w sezonie satelickie punkty odbioru w miejscowościach otoczonych lasami. Takie w powiecie świeckim występują na terenach gminy Osie i Warlubie.
Jeszcze dwa lata wstecz w taki sposób zaopatrywały się punkty utworzone przez Romana Komorowskiego z Osia. - To był interes przy którym pracowała cała rodzina - mówi córka Katarzyna Tylus. - Grzyb po zerwaniu powinien być możliwie szybko sprzedany, ze względu na jego wygląd i świeżość. Nawet te jadalne nie powinny leżeć dłużej niż dobę od zerwania, nieprzegotowane lub przygotowane do suszenia. Po tym czasie wytwarzają szkodliwe toksyny. Jak najszybciej powinny trafić do skupu i możliwie szybko być odstawione do odbiorcy, dlatego my codziennie dojeżdżaliśmy 10 punktów rozsianych po okolicy, by dostarczyć je do przetwórni. Z punktów satelickich w Miedznie, Osiu, Lipinkach, Żurze, Jaszczu, Płochocinie i Brzezinach woziliśmy je do przetwórni w Karsinie, Brus, Czersku, na południu Kaszub. Woziliśmy też do Łodzi na targ hurtowy, gdzie było najłatwiej sprzedać w dobrych cenach, przy mniejszych wymogach jakościowych - dodaje.
Po 20 latach skupowania grzybów rodzina się jednak wycofała z tego biznesu: - Przestało to być opłacalne - mówi kobieta. - Koszty transportu niebotycznie wzrosły, ludzie częściej przynosili grzyby nie nadające się do kupienia, wymęczone, w foliowych reklamówkach, albo po zbyt długim czasie. A i odbiorcy w regionie potrafią w obfitym sezonie nie przyjąć, jak np. łodzianie, którzy stawiali bardziej na ilość niż jakość. Nawet kiedyś oni podjeżdżali do np. Lipinek ciężarówką i skupowali przez weekend dając ludziom znacznie wyższą cenę niż my. Taka kontrabanda. Bardzo też rozwinął się „czarny rynek”, sprzedaż na dziko, np. przy drodze. Dawniej w dobrym sezonie odstawialiśmy i 5-6 ton grzybów. W ostatnich latach działalności było ich znacznie mniej, bo ludzie za lepsze ceny sprzedawali samodzielnie np. do restauracji. Ceny skupowanych od nas grzybów stały się niestabilne. Np. w krótkim czasie z 2-1,5 zł za kg spadały np. do 0,5 zł - dodaje.
Pani Patrycja, która już trzeci sezon prowadzi w Osiu dla przedsiębiorcy ze Śliwiczek punkt odbioru grzybów, twierdzi, że na grzybach można zarobić: - Jest szczyt sezonu, więc przychodzi tu sporo ludzi w każdym wieku - mówi. - Widzą w tym możliwość dorobienia w czasie kryzysu. Niektórzy są stałymi dostawcami. A ceny są dobre. Odbieramy tylko konkretne odmiany: kurka (26 zł/kg), podgrzybek (4 zł/ kg), borowik biały i zielony (20 zł/ kg) i koźlaki (3 zł/kg). Ceny zależą od pogody, powszechności występowania grzyba w danym momencie sezonu, stąd często się zmieniają. Maślaków, miodówek, kani, a nawet smacznych rydzów nie skupujemy - dodaje. Punkt działa przez 7 dni w tygodniu. - Najwięcej ludzi dostarcza grzyby właśnie w niedzielę - tłumaczy.
Według przepisów prawa, aby surowy grzyb trafił do handlu potrzebny jest certyfikat klasyfikatora grzybów świeżych. Produkty z przetworzonych grzybów, suszonych, lub zamkniętych np. w słoikach wymagają atestu grzyboznawcy o czym musi informować etykieta wyrobu. - Polskie prawo dopuszcza sprzedaż surowych grzybów tylko w obrębie targowisk lub w obiektach zamkniętych - mówi Wiesław Kamiński, grzyboznawca, propagator tematu, właściciel i redaktor popularnego portalu www.nagrzyby.pl. - Handel tzw. „z ręki”, lub przy drodze jest nielegalny. Kupno z takiego źródła jest własnym ryzykiem kupującego. Co więcej dozwolone punkty muszą stale współpracować z grzyboznawcą. - dodaje. Kurs grzyboznawców zakończony przyznaniem uprawnień tylko raz do roku prowadzi woj. inspektor sanepidu w Poznaniu. - Kurs na klasyfikatorów grzybów często organizują wojewódzkie stacje sanepidu - mówi Marek Lejk, klasyfikator grzybów z Osia. - Są trzydniowe i łączą teorię z praktyką, zakończone egzaminem państwowym. Ja zrobiłem je „dla siebie”. Z wiedzą, którą tam zdobyłem, zbieram znacznie mniej gatunków - dodaje. Obecnie minister zdrowia dopuszcza do obrotu w Polsce 48 gatunków grzybów. Spis ten przez ostatnich 10 lat powiększył się z trzydziestu kilku odmian o grzyby azjatyckie importowane i hodowane w Polsce dla gastronomii.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie